Przyjęło się, że w opisie zjawisk społecznych czy ekonomicznych, szczególnie jeśli podejmuje się próby ich wymiernego opisu, dobrze jest przyjąć definicję operacjonalizującą badaną kategorię. W przypadku ubóstwa wyznaczane są jego różnorodne granice, co sprawia, że badanie tego problemu nie nastręcza większych trudności metodycznych (o sposobach pomiaru, szerzej w poście). Sytuacja ma się jednak inaczej w przypadku kategorii dość często analizowanej wraz z ubóstwem, jaką jest wykluczenie społeczne. Nie ma jednej, przyjętej definicji tego zjawiska. Sprawę kompiluje w tym przypadku także fakt, że o ile ubóstwo jest kategorią ekonomiczną, o tyle już wykluczenie społeczne jest kategoria możliwą do definiowania na gruncie socjologii.
Mówi się zatem o różnych typach (obszarach) wykluczenia społecznego: ekonomicznym, cyfrowym, politycznym, etc. Połączenie wykluczenia społecznego z pewną sytuacją materialną, w jakiej znajduje się osoba, prowadzić może do analizy samej tylko deprywacji materialnej. Deprywacja ta, skąd inąd często definiowana jako „wykluczenie społeczne” oznacza sytuację, w której gospodarstwo domowe z przyczyn finansowych nie można pozwolić sobie na zaspokojenie czterech z dziewięciu podstawowych potrzeb lub gdy członkowie rodziny przepracowali mniej niż 20% pełnego rocznego czasu pracy[1]. Potrzebami tymi są:
1. Możliwości opłacenie raz w roku tygodniowego wyjazdu dla wszystkich członków gospodarstwa domowego,
2. Jedzenia mięsa, ryb (lub wegetariańskiego odpowiednika) co drugi dzień,
3. Ogrzewania mieszkania zgodnie z potrzebami,
4. Pokrycia niespodziewanego wydatku (w wysokości odpowiadającej miesięcznej wartości przyjętej w danym kraju granicy ubóstwa relatywnego),
5. Zaleganie w terminowych opłatach związanych z mieszkaniem, spłatach rat i kredytów,
6. Telewizora kolorowego,
7. Samochodu,
8. Pralki,
9. Telefonu (komórkowego lub stacjonarnego).
Jak piszą autorzy publikacji pt. Wykluczenie społeczne i ubóstwo w województwie podkarpackim: „koncepcja wykluczenia społecznego jest bardziej akceptowalna w kontekście politycznym, gdyż uważa się ją za mniej stygmatyzującą w porównaniu do koncepcji ubóstwa i pojęcie wykluczenia społecznego lepiej jest również przyjmowane przez opinię publiczną”[2]. Nie ulega wątpliwości, że samo rozpatrywanie wykluczenia społecznego bez zwrócenia uwagi na zagadnienie ubóstwa (czy też szerzej – jego wymiaru ekonomicznego) nie opisze w pełni zjawiska. Warto mieć tę świadomość w sytuacji badania tego zagadnienia lub mówienia o „inkluzji społecznej”, czyli zjawisku przeciwnym do wykluczenia. Cytowany przez autorów wspomnianej publikacji J. Estivill wskazuje, że walka z wykluczeniem społecznym nie wymaga odwoływania się do dobrobytu a tylko do koncepcji inkluzyjnego społeczeństwa. W ten sposób omija się jeden z najbardziej niewygodnych tematów jakim jest ubóstwo.
Przypisy:
[2] M. Kuta-Pałach, K. Malicki, M. Pokrzywa, S. Wilk, Wykluczenie społeczne i ubóstwo w województwie podkarpackim, Wyd. Uniwersytetu Rzeszowskiego, Rzeszów 2011, s. 21.